NaStyku.pl

Turów, co? Przykro

Nie wiem dlaczego. Nic nie wiem. To, że krzyczę podczas meczów do mikrofonu wcale jeszcze nie oznacza, że wiem cokolwiek więcej, niż zwykli kibice, włączając w to także tych z klubów kibica. Nie wiem.
PGE Turów Zgorzelec
PGE Turów Zgorzelec

Nie wiem dlaczego. Nic nie wiem. To, że krzyczę podczas meczów do mikrofonu wcale jeszcze nie oznacza, że wiem cokolwiek więcej, niż zwykli kibice, włączając w to także tych z klubów kibica. Nie wiem. Jestem ciemny jak tabaka. Nie zdążyłem się zakolegować z prezesem, trenerem, czy choćby kapitanem. To źle? Tego też nie wiem. Ale odkąd pamiętam, nigdy z żadnym prezesem nie zakolegowałem, nigdy nie przeszedłem na per ty.

Ze śp. Zbigniewem Kamińskim nie, bo zbyt go szanowałem, był dla mnie postacią wielką. Z Arkadiuszem Krygierem nie zakolegowałem z dokładnie odwrotnego powodu. Piotr Waśniewski, wrocławski desant, był w Zgorzelcu zbyt krótko. Kolegami nie zostaliśmy. Jan Michalski swój chłop, ale jakoś na Janku i Januszku nigdy nie było nam dane. Kolejny wrocławski łącznik – Waldemar Łuczak. Powiem tylko, że łatwy w kontaktach nie był, a mnie jakoś do tego kontaktu nie paliło. I wreszcie obecny prezes Jerzy Stachyra. Szanujemy się, ale nie poklepujemy po plecach. Ot, taki jakiś dziwny jestem.

Z trenerów najbardziej lubiłem Saso Filipovskiego. Tego faceta po prostu nie można było nie lubić. Ale i z nim, choć jest ode mnie ciut młodszy, na po imieniu nie przeszliśmy. Rajković był kontrowersyjny, wielu go lubiło, wielu nie cierpiało. Mnie był pikuś. Ale szacunek za mistrzostwo ma u mnie wielki. Że je potem oddał tak frajersko… Cóż, może musiał? Fischer jest miły. I grzeczny. I już. Ale jakim jest trenerem, nie wiem. Nie znam się.

I w tej niewiedzy usiądę w niedzielę ostatni raz w tym sezonie na krześle spikera. I będę mówił. Coś tam będę mówił. Ale wiedział nie będę. I będzie mi przykro, że to już ostatni raz. Będzie mi cholernie przykro, bo choć już się nie gorączkuję wynikami Turowa tak jak w 2004, 2008, czy nawet 2012 roku, ale dalej wygrana ustawia mi dzień, a przegrana sprawia, że lepiej do mnie nie podchodzić.

Usiądę więc w niedzielę, jako i wy usiądziecie, i wszyscy wkoło, jak nas będzie kilkanaście setek, wspólnie nie będziemy wiedzieli dlaczego ten sezon został tak spaprany. A pamiętam w listopadzie 2016 jak wielkie były apetyty, nadzieje jak duże, gdy byliśmy przez chwilę na topie tabeli. I gdy czytałem wypowiedzi prezesa Stachyry, że sezon będzie trudny, że są kłopoty z płatnościami, myślałem sobie – asekuranctwo. Mówi tak, żeby zrobić sobie poduszkę medialną w razie, gdyby coś nie poszło. Ale przecież idzie, żre nawet. Bilans 5-2 po siedmiu kolejkach był naprawdę niezły.

A potem, niestety, zapowiedzi prezesa zamieniły się w trudną do zniesienia prawdę. Że jest słabo, że są zaległości, że sezon będzie oszczędnościowy. Do tego wszystkiego dochodziły jeszcze strzępy informacji publikowane gdzieś na internetowych forach, powtarzane w rozmowach kibiców, że pod politycznym, partyjnym dywanem obecnie rządzących Polską gryzą się buldogi. Że trwa walka o wpływy i ma to przełożenie na finanse zgorzeleckiego klubu i tym samym na jego wyniki.

Pewnie mało osób się nad tym zastanawia, ale naprawdę jest tak, jak mówią znawcy sportu – no pay, no play. Przekładając na nasze – nie ma dutków, ni ma grania. Zresztą nie tylko grania! Zastanówcie się, czy gdyby szef nie zapłacił wam przez dwa, trzy miesiące pensji, pracowalibyście tak dobrze jak wtedy, gdy na konto spływa umówiona kasa? Mnie się zdarzyło trwać w takim układzie i zaprawdę powiadam wam, robić się nie chce. A im ma się chcieć grać? Dlaczego? Bo pokochali Zgorzelec i zgorzeleckich kibiców? Bez jaj… Oni są armią zaciężną. Najemnikami. Mają płacone, to walczą.

Ktoś powie – no właśnie – po co nam oni? Po co nam ta cała koszykówka? Po co nam ta głupia nowa hala? Nie chce mi się tego teraz wyjaśniać, więc sięgnę tu do wpisu ze swojego prywatnego bloga, który kiedyś, dawno temu, poczyniłem.

Napisałem tam już w 2013 roku:

358 słów: hala

I dziś tego zdania nie zmieniam. To wiem.

Wiem też, że mi smutno. Cholernie smutno, że kończymy rozgrywki już w kwietniu i do października możemy zapomnieć o koszykówce. Mam jednak nadzieję, że to wystarczająco dużo czasu, żeby uporządkować sprawy klubu. Żeby reanimować Mistrzów Polski z 2014 roku tak, abyśmy w sezonie 2017/18 znów mogli być dumni z drużyny i klubu, który jest naszą wspólną wartością – nie PiS, nie PO, nie SLD, czy jakiejkolwiek innej partii. Naszą, kibiców i mieszkańców Zgorzelca, powiatu zgorzeleckiego, a nawet Dolnego Śląska.

Łączę się więc w smutku ze wszystkimi sympatykami czarno zielonych i parafrazując znany zwrot… Aby do jesieni.

Aktualna ocena: 0,0/5
Oceń zdjęcie:
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym jeszcze nie napisaliśmy? Pisz na adres e-mail: lub daj znać nam na Facebooku.

Tagi

Komentarze

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treścia zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwe lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Warto przeczytać

fot. Nasze Zoo

Parada garbów

Na granicy
poniedziałek, 15 lipca 2024, 11:34
Wielbłądzie źrebięta na letnich wakacjach w Naszym Zoo Görlitz-Zgorzelec.

Zobacz również

fot. Nasze Zoo
Na granicy
wtorek, 02 lipca 2024, 09:11

Otwórz oczy na oczy

Wyjątkowe rallye po Naszym Zoo Görlitz-Zgorzelec od 1 lipca do...